Przejdź do głównej zawartości

List nr 7
Dom Serca im. Faustino Perez
Sabina Kuk, Salwador
Styczeń 2019


Kochani Przyjaciele!
W tym liście noworocznym chciałabym pokazać Wam moją misję w inny sposób!
Jako że ja sama lubię robić zdjęcia, to zwykle mnie na nich nie ma... lecz w ostatnich miesiącach poznaliśmy zawodowego fotografa. Narobił nam wiele stresu i zmartwień swoim gigantycznym aparatem w naszej (nie najłatwiejszej) dzielnicy... Jednak dzięki niemu, wreszcie mogę Wam pokazać (dosłownie!) wiele z tego, co dla mnie jest już codziennością i czego może już nie umiem opisać słowami!
Moja siostra ze wspólnoty, Tilda
Jak już pisałam, zostałyśmy na misji we dwie przez pewien czas... i miałyśmy moment kryzysu. Jednak niesamowity jest Bóg, który z tego naszego dna dał nam niesamowitą przyjaźń! W jednym dniu zmieniło się wszystko. Niezrozumienie i cierpienie przemienił w całkowite zaufanie i głęboką otwartość jedna na drugą. Tylko On tak może. W sam raz na czas by przyjąć Olenę, naszą nową wolontariuszkę z Ukrainy!


Apostolat na linii.
Co tydzień w sobotę odwiedzamy dzieci i rodziny, które mieszkają wzdłuż nieczynnej linii kolejowej w naszej dzielnicy. Zawsze jest bardzo sympatycznie, jest dla wszystkich jakby oczywiste, że przychodzimy i zawsze nas oczekują by grać w Uno! Pomimo, że jest to najuboższe miejsce całej kolonii i za każdym razem widzi się osoby z czerwonymi oczami. Czasem mam nadzieję, że są po prostu zmęczeni, ale jednak bardziej prawdopodobne, że biorą narkotyki... Nie przeszkadza to jednak naszym odwiedzinom. Nie przeszkadza otwartości, trosce i przyjaźni.






Codzienne wizyty.
Przychodzimy, pozdrawiamy, wchodzimy. Pytamy, rozmawiamy, słuchamy, słuchamy, słuchamy.
Niejednokrotnie nasze twarze stają się twarzą Boga, który przychodzi i jest obecny w życiu naszych przyjaciół







Permanencje z dziećmi i otwarty dom.
Dzieci chcą wejść do domu zawsze. W wolnym momencie (a raczej w momencie, gdy zapominamy o zmęczeniu i innych rzeczach do zrobienia) albo podczas tzw. permanencji (raz lub dwa w tygodniu) spędzamy z nimi czas, tak po prostu, sami stając się dziećmi.
Codziennie wpadają też do nas różni inni, nie tylko mali przyjaciele..





I codziennie ktoś musi gotować... ;)


Podsumowując.
Niejednokrotnie rano wstaję nieco „lewą nogą”. Czasem ze zmęczenia, czasem z gorąca, czasem z natłoku rzeczy, czasem z myślą o tym, co mnie kosztuje (np. wizyty w szpitalu Bloom) a czasem po prostu z uzależnienia od kawy...
Każdego wieczora jednak kończę dzień mniej więcej tak:



Dziękuję Wam wszystkim, za to życie w pełni! Pełni tego co trudne i tego, co piękne. Pełni życia, pełni Boga.
Tego również życzę każdemu z Was w tym nowym roku 2019!
Z modlitwą,
Sabina Kuk.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

List nr 11 część druga Dom Serca sługi bożego Faustyno Perez Sabina Kuk, Salwador Grudzień 2019 „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.” Mt 13, 44-45 Kochani przyjaciele!  W tym liście chciałabym  podziękować Bogu, że poprzez Was i dzięki waszej pomocy i obecności mogę żyć na misji. Że mogę odnajdywać skarb i drogocenne perły. To prawda, że ten skarb jest ukryty. Musiałam wyjść nie tylko z mojego domu ale i z mojej kultury, moich pomysłów, przyzwyczajeń, limitów itp. Wyjść na pole, które wydaje się czasem mało atrakcyjne, pełne brudu, hałasu, gorąca, zmęczenia i biedy. Ale gdy w pewnym momencie ten skarb jest nam dane spotkać, to ta chwila, to spotkanie, ta rozmowa, ta historia czy ta
List nr 8 Dom Serca im. sł. Bożego Faustyno Perez  Salwador  Marzec 2019  Kochani! Już od dawna chcę Wam i Bogu wyrazić moją wdzięczność za tę misję, za Wasze wsparcie materialne i duchowe, którego tak potrzebujemy! W ostatnim czasie zdaję sobie sprawę, że jestem szczęśliwa - bardziej szczęśliwa im bardziej kocham. Intensywność naszego życia na misji nie słabnie. Jesteśmy chwilowo w cztery: Tilda, która już kończy misję, Olena, Ludmila z Argentyny i ja) i w cztery dajemy z siebie, co możemy każdego dnia. Często myślę, że każda z nas jest jak mama dużej rodziny - zajęta gotowaniem, sprzątaniem, zakupami, przyjaciółmi, dziećmi, dziećmi, dziećmi, a przede wszystkim zajęta kochaniem. Myślę o tych konkretnych osobach, które mieszkają teraz nie tylko w mojej dzielnicy, ale i w moim sercu. Osoby, o które się martwię, o których myślę z rana, że chcę je zobaczyć, które odwiedzam po południu i których słucham wieczorami... To właśnie ich Bóg postawił na mojej drodze, abym mogła ich k